Niebawem ludzie nie będą cię pytać, z której pochodzisz prowincji, ale znad której obwodnicy”, komentuje z przekąsem jeden z internautów w reakcji na wieść, że w Pekinie ruszyły prace nad budową tak zwanej siódmej obwodnicy, która zostanie otwarta w 2017 r. Ta najnowsza, a zarazem największa z dróg okalających stolicę Chin będzie miała długość 2 tys. km, z czego 90 proc. ma przebiegać przez sąsiednią prowincję Hebei.
Nowe megalopolis
Nowo powstająca droga szybkiego ruchu ma nie tylko przyczynić się do ekspansji oraz szeroko rozumianego rozwoju Pekinu, lecz także będzie stanowić trzon ogromnego, bo aż 130-milionowego megalopolis. Co istotne, w ramach budowy Stołecznego Okręgu Gospodarczego (zwanego Jing-Jin-Ji) Pekin wchłonie aż osiem dużych miast w prowincji Hebei i połączy stolicę Chin oraz Tianjin – jeden z największych obszarów metropolitalnych w kraju (liczący ponad 10 mln mieszkańców).
Władze przekonują, że nie ma innego wyjścia. Gwałtowna urbanizacja mocno obciążyła infrastrukturę, branżę usługową oraz gospodarkę Pekinu. Miasto cierpi z powodu niedoborów wody, zatłoczonych ulic, lawinowo rosnących cen nieruchomości i zanieczyszczenia powietrza. Na dodatek każdego roku do stolicy Chin migruje aż 600 tys. osób. Dlatego też rząd mocno wspiera ideę megalopolis, wierząc, że jest to najlepszy sposób, by zahamować niekontrolowany rozrost Pekinu.
Jing-Jin-Ji nie będzie jednak typowym megamiastem, czyli jednolitym obszarem miejskim, a raczej siecią połączonych ze sobą miast, które działają jako jeden podmiot. Jedną z najważniejszych cech tego ogromnego tworu będzie mocno rozbudowana infrastruktura – wraz z 9 tys. km nowych dróg ekspresowych i 9,5 tys. km linii kolejowych, które mają zostać ukończone do 2020 r. W ramach projektu powstaną także nowe dzielnice biznesowe i mieszkalne, które będą miały na celu wydajniejsze rozłożenie populacji na obszarze 216 tys. km kw.
Korzyści dla stolicy
Rządowa strategia zakłada również, że każda strefa megalopolis będzie specjalizować się w innej dziedzinie przemysłu. Dlaczego? Aby skonsolidować firmy, które obecnie rezydują w Pekinie, ze szczególnym uwzględnieniem tych, które mocno zanieczyszczają środowisko. Jak dotąd nie znamy wielu szczegółów tego projektu, ale wygląda na to, że Hebei ma stać się swego rodzaju miastem satelitarnym z niedrogimi mieszkaniami, natomiast w Tianjin zostaną rozbudowane takie branże, jak transport, logistyka i technologia. Inwestorzy będą tu mogli także liczyć na niższe koszty operacyjne i tańszą niż w Pekinie siłę roboczą.
Władze mają nadzieję, że utworzenie obszarów specjalizujących się w różnych dziedzinach sprawi, że nie będą one rywalizowały o zasoby, co przełoży się na zwiększenie produktywności i spowoduje, że Pekin będzie mógł odgrywać rolę ośrodka kulturalno-politycznego oraz centrum międzynarodowego biznesu i innowacji. Jak widać, największym beneficjentem tych zmian będzie oczywiście stolica Chin, co potwierdza również Chen Chen, architekt i partner w pekińskim biurze projektowym Remix.
– To oczywiste, że Pekin najbardziej skorzysta na projekcie megalopolis, ponieważ dzięki temu przedsięwzięciu najbardziej uciążliwe gałęzie przemysłu trafią do Hebei i Tianjin. W stolicy pozostaną jedynie czyste i innowacyjne branże, a cała produkcja zostanie przeniesiona do miast sąsiadujących – wyjaśnia.
Lepiej niż Tokio
Choć krytycy są zdania, że strategia ta nie jest realnym rozwiązaniem problemów, urzędnicy twierdzą, że zrównoważenie gospodarki w północno-wschodnich Chinach przyniesie korzyść całemu regionowi. Co więcej, władze mają nadzieję, że integracja przemysłu poprawi ekonomiczną kondycję regionu i przyciągnie inwestorów. Gospodarka tej części Chin generuje 11 proc. PKB całego kraju, a do 2025 r. ma przewyższyć pod względem wielkości produkcji Nowy Jork i Tokio.
Optymizm ten wynika być może z sukcesu podobnych projektów w innych częściach Chin.
– Tworząc megamiasto, północny-wschód chce dotrzymać kroku dynamicznie rozwijającym się skupiskom miejskim w deltach rzek Perłowej i Jangcy – wyjaśnia Chen. Jednak w tamtym przypadku połączone ze sobą miasta rozwijają się w miarę równomiernie, a wysokie PKB rozkłada się na wszystkie rejony. Tymczasem Pekin wysysa zasoby z okolicznych miast i jest przeszkodą w ich rozwoju – dodaje.
Jednym z największych wyzwań dla północnego-wschodu jest ogromna przepaść między Pekinem i pozostałymi częściami megalopolis. Jest to szczególnie widoczne w przypadku Hebei, biednej hutniczej prowincji, mocno uzależnionej od węgla i niepotrafiącej powstrzymać odpływu talentów do stolicy. Ten ogromny dysonans może doprowadzić do sytuacji, w której cały projekt megalopolis zamiast załagodzić, jedynie nawarstwi problemy, z jakimi zmaga się dziś Pekin.
– Jeśli rząd zrealizuje ten pomysł, jedną z jego konsekwencji może być jeszcze większy niż do tej pory napływ ludności do stolicy w nadziei na znalezienie lepszej pracy – tłumaczy Jan Wampler, profesor architektury z Instytutu Technologicznego w Massachusetts (MIT).
Replika Wall Street
Wydajny i sprawny transport publiczny to zdecydowanie za mało, by przekonać firmy i osoby prywatne do wyprowadzki z miasta. Od 2008 r. z Tianjin można dojechać do Pekinu szybką koleją (cała podróż trwa zaledwie pół godziny), ale do tej pory miastu niestety nie udało się odnieść tak spektakularnego sukcesu, na jaki liczyli państwowi planiści.
Te niespełnione nadzieje względem Tianjin najlepiej symbolizuje składająca się z 47 wieżowców dzielnica finansowa Yujiapu, która w zamierzeniach miała być repliką nowojorskiej Wall Street, ale jak dotąd stoi niedokończona. Tianjin może nadal cieszyć się ponadprzeciętnym wzrostem PKB, ale jest ono także ogromnie zadłużone i nie widać przesłanek ku temu, by w przyszłości miasto to miało odciążyć Pekin pod jakimkolwiek względem.
Niemniej po wielu dekadach niezdecydowania projekt ruszył pełną parą. Obserwatorzy polityczni sugerują, że prezydent Xi Jinping chce, by megalopolis stało się ważną pamiątką po jego rządach i przyczyniło się do radykalnej transformacji północno-wschodniej części Chin. Za kilka lat okaże się, czy powstające megamiasto będzie dla Pekinu błogosławieństwem, czy też może przekleństwem.
Integracja zamiast regionalizacji
Wizja kolejnych 100 mln obywateli, którzy zaledwie do 2020 r. przeniosą się z obszarów wiejskich do ośrodków miejskich, stawia przed Chinami ogromne wyzwania urbanizacyjne. Poprzednia strategia zakładająca stworzenie w Państwie Środka nowych metropolii okazała się zdecydowanie nieskuteczna, a powstałe w jej wyniku miasta widma nie potrafiły przyciągnąć dostatecznie wielu inwestorów, by zapewnić ludziom miejsca pracy.
Dlatego tym razem władze postawiły na stworzenie megalopolis i wszystko wskazuje na to, że chcą doprowadzić ten jakże ambitny i trudny projekt do końca. Jedynym klastrem miejskim, który mógłby równać się pod względem rozmiarów z pekińską megaaglomeracją, jest Strefa Ekonomiczna Delty Rzeki Jangcy, składająca się z aż 16 miast i generująca blisko jedną szóstą całego PKB Chin. Głównym ośrodkiem tej strefy jest Szanghaj, natomiast inne miasta regionu, takie jak Nanjing, Suzhou czy Ningbo, odgrywają rolę centrów konkretnych branż produkcyjnych i technologicznych. Już wkrótce infrastruktura tego regionu wzbogaci się także o pięć nowych linii kolejowych, łączących ze sobą największe miasta.
Ale to jest dopiero początek. W kwietniu 2014 premier Li Keqiang przedstawił jeszcze bardziej ambitną wizję dla tego obszaru, której głównym elementem ma być tak zwana superstrefa dla 600 mln ludzi. Do tej pory nie podano wielu szczegółów tego przedsięwzięcia, ale jednym z jego założeń ma być połączenie przemysłu Delty Jangcy z tak zwanym Nowym Jedwabnym Szlakiem, będącym bramą Chin do Azji Środkowej i Zachodu.
Delta Rzeki Perłowej jest kolejnym przykładem udanego i dobrze radzącego sobie klastra miast. Hongkong, będący globalną potęgą w dziedzinie usług i finansów, sam radzi sobie całkiem nieźle, więc rząd postanowił mocniej wesprzeć miasta z prowincji Guangdong, szczególnie Guangzhou i Shenzhen, specjalizujące się w produkcji elektroniki. Choć klaster ten jest najbardziej zintegrowany w Chinach, władza naciska na jeszcze mocniejsze zaciśnięcie więzi między miastami.
W 2011 r. pojawiły się pogłoski o przedsięwzięciu zwanym Unifikacją Delty Rzeki Perłowej. Obejmowałoby ono aż 150 inwestycji w infrastrukturę regionu, mających na celu połączenie sieci transportowych, telekomunikacyjnych i energetycznych na tym obszarze. Urzędnicy oczywiście zaprzeczają istnieniu tych planów, ale nie da się nie zauważyć, że mniejsze miasta prowincji Guangdong są coraz mocniej wciągane w orbitę dużych aglomeracji. Dodatkowo w ubiegłym roku władze Shenzen, Dongguan i Huizhou podpisały porozumienie, na którego mocy do 2020 r. ich miasta połączy jeden system metra.
W kolejnych dekadach w Chinach mogą pojawić się następne miasta typu megalopolis. Państwowe media przewidują, że do 2030 r. będzie ich aż 32, wśród nich obszar Centralnego Liaoning, gdzie ma powstać klaster złożony z ośmiu miast skupiony wokół Shenyang.
Jedno jest pewne: w nadchodzących latach chińskie miasta czeka niezwykła transformacja.