Ponieważ samolot BA do Londynu odlatuje o 12.05, przyjechałam na Okęcie około 11. Wiedziałam, że miejsce w klasie Club Europe umożliwia szybką odprawę przy stanowisku dla pasażerów business class. Następnie skorzystałam również z szybkiej ścieżki security, przysługującej mi z racji wykupienia bilety w tej klasie. Przed boardingiem zaplanowanym na 11.45 zdążyłam nawet wypić kawę w saloniku Bolero.
W samolocie zajęłam wyznaczone mi miejsce 4A – przy oknie. Wystartowaliśmy punktualnie. Po osiągnięciu wysokości przelotowej, co nastąpiło po 15 minutach, personel pokładowy podał pasażerom ciepłe mokre chusteczki. Stewardesy zaproponowały kieliszek soku lub szampana i podały orzeszki. Następnie zjedliśmy obiad składający się z przystawki (sałatki) i dania głównego – do wyboru były jagnięcina tandori lub sałata z kurczakiem. Na deser podano czekoladki hand made. Niespełna dwugodzinna podróż do Londynu upłynęła szybko, nie była męcząca.
Na lotnisku Heathrow wysiedliśmy na Terminalu 3, z którego przejazd na Terminal 5 – skąd odprawiane są loty do Las Vegas – zajął mi zaledwie 15 minut. Znam Terminal 5 i bardzo lubię to miejsce. Można tam zrobić dobre zakupy, w takich sklepach, jak: Prada, Gucci czy Tiffany, spędzić czas w jednym z wyrafinowanych saloników lotniskowych: The Galleries Club Lounges czy galleries Arrivals Lounge lub skorzystać ze spa. Ja zdecydowałam się na tę ostatnią przyjemność i udałam się do salonu Elemis Spa Travel, gdzie zrobiono mi 20-minutowy masaż twarzy – co było wliczone w cenę biletu. Następnie wypiłam filiżankę herbaty w znajdującym się nieopodal Business Lounge British Airways i zjadłam jedno z proponowanych tam marokańskich dań.
Londyn – Las Vegas
Jedenastogodzinną podróż z Londynu do Las Vegas odbyłam na pokładzie Boeinga 747-400 – szerokokadłubowego, czterosilnikowego najlepiej sprzedającego się modelu z rodziny 747. Pojemność wnętrza tego samolotu wynosi 876 m3 i rzeczywiście jest to odczuwalne. Boarding przebiegł bardzo sprawnie. Znów skorzystałam z priorytetu, jakim jest przejście dla pasażerów podróżujących w klasie Club World. Podróż odbyłam siedząc na miejscu 17A, z którego byłam bardzo zadowolona. Mój fotel znajdował się przy oknie, wprawdzie tyłem do kierunku lotu, ale nie było to odczuwalne.
Odgradzała go od pasażera siedzącego obok mleczna szyba, którą można – zależnie od potrzeb – zasuwać lub odsuwać. Jestem wielką fanką koncepcji ustawienia foteli zaproponowanej przez BA w klasie Club World, która z jednej strony umożliwia kontakt z osobą podróżującą obok, ale daje też poczucie intymności. W razie potrzeby można się od „sąsiada” odgrodzić, aby w spokoju poczytać, skorzystać z szerokiej gamy rozrywek pokładowych – w tym aktualnych premier kinowych, lub po prostu odpocząć.