Jest jednak nadzieja, że, pomimo trudnej sytuacji, firma będzie coraz silniejsza. Tak wskazują tegoroczne wyniki.
Trudno wyobrazić sobie większą plagę nieszczęść w biznesie, niż ta dotykająca przewoźników lotniczych przez ostatnie lata.
Globalny kryzys zamurował kasy i pojawiły się nawet głosy, że za chwilę nikt nie będzie już latał po świecie w interesach, bo przykręcanie śruby i szukanie oszczędności na każdym kroku sprawią, że wszyscy będą kontaktować się jedynie za pomocą sieci i wideokonferencji.
Klienci indywidualni i turyści także ulegli panice i nastąpił drastyczny spadek obrotów. Blady strach i wizja bankructwa padły na wiele linii. Swoje dołożył hedging cen paliwa, czyli zafiksowanie ich na stałym poziome. Miało to ratować przed nadmiernymi wahaniami kosztów, okazało się gwoździem do trumny, bowiem ceny nieoczekiwanie spadły, zaś umowy z dostawcami obligowały do płacenia jak za zboże.
Dreamliner będzie dla polskiego przewoźnika szansą na rozbudowę oferty
Naszemu PLL LOT dostało się nie mniej niż innym.
Ratunek widziano w, podpisanym z Boeingiem, kontrakcie na dostawę ultranowoczesnych liniowców B787 Dreamliner, co pozwoliłoby rozwinąć skrzydła proponując klientom najlepszą jakość usługi a dodatkowo umożliwiłoby, dzięki nowinkom konstrukcyjnym, na znaczące oszczędności paliwa. I co? I Dreamliner się poślizgnął.
Opóźnienia sięgające miesięcy, potem już lat, niestety nie były pomocne.