Gościnność nad Pełtwią

Autor tekstu: , Data publikacji:

Grunt to Fest!

Lwów słynie na całą Ukrainę ze swoich restauracji, kawiarni, barów i innych wyjątkowo pomysłowych zakładów gastronomicznych. Fenomen ich rozwoju jest nierozdzielnie związany ze spółką, która dekadę temu zapoczątkowała rozwój pomysłowej gastronomii i wprowadziła modę na Lwów.

Z dala od centrum, u podnóża wzgórza zwanego Wysoki Zamek, znajduje się Fest Republic, który stanowi siedzibę spółki Holding Emocji „Fest!”. Właśnie „Fest!” w swoim czasie stał się prekursorem zmian na lwowskiej starówce i siłą napędową rozwoju branży gastronomicznej, która z czasem zaczęła przyciągać rzesze turystów. Tym, co wyróżniało otwierane przez nich kolejne zakłady, była pomysłowość i kreatywność, przy czym natchnienie czerpali z bogatej historii Lwowa i Galicji. Z czasem menedżerowie „Fest!” wykreowali pewien trend, razem z dalszym rozwojem ich zakładów (niektóre z nich stały się sieciówkami – jak np. „Lwowska manufaktura czekolady” – które rozszerzyły swoją działalność na inne miasta Ukrainy, a nawet poza jej granicami).

Z czasem Fest! wyszedł daleko poza ramy branży gastronomicznej. Obecnie holding zrzesza również m.in. własny browar kraftowego piwa, wydawnictwo „Starego Lwa”, hotel, sieć sklepów spożywczych „Dwa kroki obok domu”, szkołę prywatną, spółkę budownictwa mieszkaniowego, własną markę ubrań „Lotnictwo Galicji” (Aviatsiya Halychyny) i inne.

W ostatnich latach menedżerowie holdingu zaczęli dostrzegać, że w związku ze stale rosnącą popularnością ich zakładów na starówce zaczynają tracić miejscowego klienta, który nie miał ochoty czekać w nieskończoność na wolny stolik wśród tłumów turystów.

– Stąd pomysł, żeby otworzyć dodatkowo część naszych najbardziej popularnych brandów, tutaj – na Fest Republic – mówi mi Taras Masełko, menedżer do spraw komunikacji „Fest!”. – Najpierw mieliśmy tu wyłącznie część naszej administracji, ale kiedy przenieśliśmy całe biuro z Zamarstynowa, gdzie otworzyliśmy hotel – postanowiliśmy zrewitalizować ten niegdyś industrialny teren i dać mu nowe życie. Tak pojawiły się tu nasze najbardziej popularne zakłady ze starówki, zaczęliśmy tu także warzyć nasze kraftowe piwo „Pravda”, które też można spotkać w całej Ukrainie. Zaczęliśmy organizować tu koncerty i inne popularne wydarzenia. Wcześniej nikt nie wyobrażał sobie, że poza ścisłym obrębem Starego Miasta można stworzyć przestrzeń atrakcyjną dla mieszkańców i przyciągającą stałego klienta, a jednak udowodniliśmy, że jest to możliwe.

Dla pomysłodawców „Fest!” w ogóle mało jest rzeczy niemożliwych we Lwowie. O tym, jak postrzegają siebie dziś, w dobie kryzysu wywołanego przez pandemię, opowiada Andrij Khudo – jeden z założycieli i współwłaścicieli „Fest!”.

 

Andrij Khudo

16 marca zaczął się lockdown i musieliśmy szybko zareagować – wspomina Andrij. – podjęliśmy stanowcze kroki, gdyż od początku wiedzieliśmy, że na pomoc ze strony państwa nie mamy co liczyć. W momencie wprowadzenia kwarantanny mieliśmy ponad 1600 własnych pracowników we Lwowie, dołożyliśmy więc starań, żeby zapewnić większości z nich możliwość zarobku i zatrudnienia w tych niełatwych okolicznościach. Postawiliśmy na dostawę – i odnieśliśmy sukces, gdyż mieliśmy już własną rozbudowaną sieć z zakładów o różnym profilu. Mało tego, załączyliśmy do naszego systemu dostawy również innych, mniejszych graczy na rynku, z korzyścią zresztą dla nich. Około dwustu naszych ludzi od początku zaangażowaliśmy w proces szycia maseczek – wykorzystaliśmy do tego potencjał naszego brandu „Lotnictwo Galicji”, zamiast koszulek polo zaczęliśmy szyć maseczki dla lekarzy, albowiem wiedzieliśmy, że państwo im tego raczej nie zapewni. Rozwinęliśmy też naszą koncepcję niewielkich sklepów spożywczych „Dwa kroki obok domu” – niektóre nasze zakłady gastronomiczne zamieniliśmy właśnie na sklepy, przykładowo tymczasowo otworzyliśmy taki sklep w lobby naszego niedawno otwartego hotelu. Było to dobre posunięcie, w warunkach kwarantanny ludzie chętniej korzystali z usług sklepów położonych w pobliżu ich domostw. Zamierzamy dalej iść w tym kierunku – w perspektywie widzę to jako rozwój osiedlowych sklepów, z dala od centrum, które przyczyniają się m.in. do kształtowania niewielkich wspólnot lokalnych. Myślę o sieci co najmniej 50 takich lokacji we Lwowie.

– W jakim stopniu lockdown i kwarantanna zatrzymała wasz rozwój?

Jeśli chodzi o segment związany z ruchem turystycznym – w znaczącym stopniu. Najmocniej to uderzyło w hotelarstwo. Tak niefortunnie się złożyło, że właśnie w lutym otworzyliśmy nasz własny hotel na Zamastynowie, w którym pokładaliśmy wielkie nadzieje – przede wszystkim ze względu na to, że miał z założenia stanowić zaplecze dla licznych organizowanych przez nas imprez masowych, którymi stoi lwowska turystyka. Ludzie przyjeżdżają tu po to, aby otrzymać mocny ładunek emocji, a my im w tym pomagamy. Jeśli w mieście nie będą się odbywały imprezy masowe – z tego wyniknie problem dla wszystkich, dla restauratorów, hotelarzy. Jednak w obecnym kryzysie próbujemy dostrzegać też szansę na dalszy rozwój – nie tylko nie rezygnujemy z naszego nowo otwartego hotelu, ale myślimy nawet o dalszym rozwoju. W przyszłości chcielibyśmy mieć co najmniej 4 własne hotele w mieście. Wiosną sprzedaliśmy kolejne 4 nasze franszyzy za granicę, np. „Rebernią” zainteresowali się Chińczycy z Szanghaju, na początku nawet w to nie uwierzyliśmy. Nasza „Pijana Wiśnia” cieszy się nieustanie rosnącą popularnością u sąsiadów – z propozycją o otwarcie tych lokacji u siebie zwrócili się do nas partnerzy m.in. z Gdańska, Pragi i Wilna.

– Jak dziś wygląda sytuacja w waszych zakładach we Lwowie?

Grand Café Leopolis – nasza najnowsza lokacja na parterze ratusza – zaczęła przyciągać coraz więcej mieszkańców naszego miasta, wcześniej większość stanowili turyści. Obecnie ok. 80 procent gości to lokalesi. „Dzyga” – kultowy dla Lwowa zakład przy ulicy Ormiańskiej, który przejęliśmy parę lat temu – cieszy się nieustającą popularnością, wprowadziliśmy tam ostatnio zmiany w menu. Stawiamy sobie za cel osiągnięcie 70 procent dochodów jesienią. Oczywiście, wiele będzie zależało od ograniczeń i decyzji władz. Pod koniec września tutaj, na Fest Republic jednak odbył się planowany przez nas od dawna Craft Beer & Vinyl Music Festival. Była to pierwsza wielka impreza, którą zorganizowaliśmy w tym roku.

Hotele – w trosce o każdego gościa

Jak wygląda sytuacja w hotelach lwowskich, skoro właśnie ta branża ucierpiała stosunkowo najbardziej? Tetiana Nahorna, kierowniczka działu sprzedaży hotelu Gran Hotel Luxury & SPA, położonego w samym centrum Lwowa, odpowiada: – Już od pierwszych dnia marca zaczęliśmy otrzymywać masowe zwroty. Następnie większość firm z branży IT oraz niektóre międzynarodowe korporacje z innych branż z siedzibą we Lwowie oficjalnie na poziomie centrali zakazały wyjazdów służbowych swoim pracownikom. Co było drugim wielkim ciosem dla hotelu, gdyż wśród naszych gości najwięcej jest właśnie pracowników międzynarodowych korporacji podróżujących służbowo. 
Było to pierwsze w historii zamknięcie naszego hotelu, tym bardziej bolesne dla nas, gdyż zaledwie niedawno przeprowadziliśmy gruntowną renowację.

Słowa pani Tetiany uzupełnia p. Ramaz Abdurkhamanov, dyrektor handlowy hotelu. – Nasz hotel otwierał się stopniowo. Pierwsze piętro, potem drugie, aż wreszcie uruchomiono prawie wszystkie. Przez dłuższy czas strefa SPA była zamknięta, goście mogli korzystać z sauny tylko w trybie indywidualnym.

Jeśli chodzi o kategorie naszych gości, to przeważają Ukraińcy, ale powoli wracają także goście zagraniczni, jeśli jednak przed kwarantanną hotel był obciążony na 55-65 procent, to teraz zaledwie w 20 procentach. Znacznie więcej osób wybiera teraz dojazd własny do Lwowa, więc parking jest nieustannie zatłoczony. Zdecydowana większość naszych gości podaje służbowy cel wizyty. Niestety, praktycznie zniknęły rezerwacje grupowe.

Pani Tetiana puentuje: – Z dobrych rzeczy mogłabym wymienić, iż zaistniała sytuacja zrzeszyła graczy na rynku, nawet najbardziej zaciekłych (w dobrym tego słowa znaczeniu) konkurentów, motywując ich do pewnych wspólnych działań. Uważam, że teraz nauczyliśmy się współpracować, konsolidować, przede wszystkim po to, by zaspokoić potrzeby każdego gościa i zapewnić najwyższą jakość obsługi.

W podobnym duchu wypowiada się pani Iryna – recepcjonistka hotelu Ibis Styles Lviv, należącego do sieci Accor, położonego w pobliżu reprezentacyjnej alei Tarasa Szewczenki (słynnej dawnej ulicy Akademickiej) w centrum miasta. Pani Iryna podkreśla, że na Ukrainie nie obowiązywał oficjalny zakaz działalności hoteli, po prostu w wyniku restrykcji wprowadzonych przez rząd w związku z kwarantanną zabrakło gości, którzy mogliby z ich usług korzystać. Niektóre hotele były otwarte, np. obsługiwały personel medyczny.

Nasz hotel został otwarty w 2015 roku, byliśmy nie tylko pierwszym hotelem należącym do sieci Accor we Lwowie, lecz w ogóle jednym z pierwszych hoteli sieci międzynarodowych. Podział segmentu na korporacyjny i leisure u nas wynosił 50/50. Jeśli chodzi o podział na gości krajowych i zagranicznych, to również było pół na pół. Z obcokrajowców najwięcej było Polaków, Turków, Niemców i Brytyjczyków. Teraz większość tych, którzy przyjeżdżają do Lwowa stanowią mieszkańcy dużych miast środkowej i wschodniej Ukrainy. Ostatnio mieliśmy zaledwie kilku gości zagranicznych – z Polski, Węgier i USA.

Oczywiście hotel wprowadził wszystkie niezbędne środki bezpieczeństwa zalecane przez miasto oraz według standardów Accor. Z istotnych zmian warto wymienić, że śniadania obecnie serwujemy wyłącznie w trybie indywidualnym, zrezygnowaliśmy też z welcome drinków.

Jak dotąd, najlepszym dla nas rokiem był 2017, a w 2019 średnie obłożenie hotelu wynosiło ok. 79 procent. Teraz jest znacznie niższe.

Wspomniany przez Andrija Chudo Fest Hotel jest położony na Zamarstynowie, w historycznej dzielnicy Lwowa, dawnym przedmieściu robotniczym za torami kolejowymi, w miejscu, gdzie linia kolejowa mija wzgórze Wysoki Zamek. Budynek hotelu zwraca uwagę charakterystyczną fasadą w rdzawym kolorze. Jak wyjaśnia pani Julianna Tatarinowa, pomysł polega na tym, żeby ściany hotelu, dekorowane płytami ze stali, zmieniały swój wygląd zgodnie ze zmianą pór roku wraz z procesem korozji.

Hotel ma 69 pokoi, wnętrza wszystkich są pomysłowo udekorowane, odnosząc się do historii miasta i regionu lub znanych postaci z nim związanych. Przykładowo jest pokój poświęcony Stanisławowi Lemowi, jest o tematyce początków lotnictwa we Lwowie, inny dedykowany Operze Lwowskiej lub zabytkowemu dworcowi kolejowemu czy nawet Powszechnej Galicyjskiej Wystawie Krajowej, która miała miejsce w 1894 roku. Wszystkie pokoje mają innowacyjny podział na część mieszkalną i sanitarną. Typowe dla „Fest!” detale wystroju wnętrz dominują – już w lobby goście zobaczą ścianę udekorowaną przez rozmaite stare alarmy i dzwonki, natomiast istotnym elementem dekoracyjnym baru jest autentyczna maska starego kultowego autobusu produkcji lwowskiej marki LAZ.

Na recepcji goście zostaną poczęstowani wiśniówką od „Pijanej Wiśni”, a w pokojach znajdą niewielkie upominki z zakładów „Fest!”. W czasie kwarantanny, od 15 kwietnia do 1 czerwca w lobby otworzyliśmy sklep pod szyldem naszej sieci „Dwa kroki od domu” – cieszył się sporą popularnością wśród mieszkańców, niektórzy wciąż z przyzwyczajenia do nas przychodzą rano po chleb i mleko. Kierownictwo hotelu ma plany dalszego rozwoju i wierzy w przyszłość. Julianna pokazuje taras na dachu, z którego pięknie widać Wysoki Zamek.

– Mamy zamiar uporządkować tę przestrzeń, oszklić, zrobić taras z prawdziwego zdarzenia. Podobnie jak taras na dole, przy barze i części restauracyjnej. W planach mamy także uporządkowanie ogrodu i sadu, który hotel dzieli wspólnie z pobliską szkołą. Już na wiosnę chcemy zaproponować naszym gościom kolejne udogodnienia w naszym hotelu.

Na śniadaniu u „Baczewskiego”

Skoro turystów zza granicy jest obecnie znacznie mniej, to czy oznacza to, że krajowa turystyka stanowi jakąś alternatywę dla Lwowa? O to zapytaliśmy Ihora Lylo, charyzmatycznego historyka, uważanego za jednego z najlepszych przewodników w mieście, założyciela agencji Kumpel Tour.

– W roku 2019 nasze biuro zatrudniające zaledwie 4 osoby obsłużyło ponad 50 tysięcy turystów przybyłych do Lwowa. W większości to grupy zorganizowane, ale też turyści indywidualni, przede wszystkim z Polski, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Białorusi, krajów bałtyckich. Teraz natomiast… cóż mogę powiedzieć, próbujemy wyżyć z tych 5 procent dochodów, które nam zostały na chwilę obecną.

Naszym firmowym znakiem były pomysłowe teatralizowane programy zwiedzania – szczególnie nasza słynna „Straż nocna” (Niczna warta), ale także zwiedzanie szlakiem podziemi, czy wycieczka dachami starego miasta. Dziś wymogi sanitarne znacząco ograniczają zarówno maksymalną ilość uczestników, jak i inne istotne elementy naszego programu.

Zapytany, co sądzi o wzroście zainteresowania turystyki krajowej, Ihor tylko macha ręką z rezygnacją.
– Turysta krajowy ma zupełnie inne zainteresowania, ale także oczekiwania finansowe. Nie zawsze postrzega Lwów jako miejsce o bogatej architekturze i historii, często jest to dla niego wyłącznie tło dla innych rozrywek. Rzetelnie opracowany przez fachowców program zwiedzania, który stawia sobie za cel dzielenie się wiedzą o mieście z turystą, przekazanie mu ciekawych poznawczych treści bardzo często nie stanowi dla wielu turystów krajowych większej wartości. Tak więc turystyka krajowa raczej nie zastąpi nam zagranicznej, przynajmniej w przypadku Lwowa. Sytuacja, w której znaleźliśmy się jest bardzo trudna – mówi Ihor.

– Czy dostrzegasz jakiekolwiek oznaki pozytywne? – pytamy.
– Z punktu widzenia turysty, jak najbardziej. Ceny na usługi turystyczne we Lwowie spadły, dlatego osoby z niezbyt zasobnym portfelem mają teraz doskonałą możliwość we Lwowie zarówno na tanie zakwaterowanie, jak i rozrywkę. Spójrz chociażby na restaurację „Baczewski” (jeden z najpopularniejszych zakładów na lwowskiej starówce, należący do Kumpel Group) – wcześniej pękała w szwach. Dziś nie ma problemu ze znalezieniem wolnego stolika.