Narty 2011/2012. Ranking najlepszych stacji narciarskich

Autor tekstu: , Data publikacji:

Szkocja: Last minute ze smakiem szkockiego ale

Wypad na narty do Szkocji? Wiemy, że może to dziwnie zabrzmieć. Ale naprawdę warto. To raczej propozycja dla grona męskich przyjaciół. Od razu zaznaczamy, że: po pierwsze nie trzeba jeździć w szkockim kilcie, po drugie można się spodziewać atrakcji, których w Alpach nie doświadczymy.

Ośrodek jaki polecamy działał od 1930 roku pod nazwą Aonach Mor (tak określano pobliski szczyt, a wymawia się ją mniej więcej „a-ok mur”). Była ona jednak dla turystów tak trudna do wyartykułowania, że w 1989 roku zmieniono ją na Nevis Range. To tylko prawie 1200 metrów n.p.m, ale biorąc pod uwagę wyspiarski klimat, bardzo wysokie progi.

Stoki w Nevis Range. Fot. www.nevisrange.co.uk

Nie znajdziemy tutaj kilkunastokilometrowych tras alpejskich, ale kilkukilometrowe – jak najbardziej. Dwanaście wyciągów, w tym większość krzesełkowych plus, jedyna w Wielkiej Brytanii, kolej gondolowa. Do tego dziesiątki kilometrów tras, dobrze i regularnie przygotowywanych przez ratraki.

Prawdziwym rarytasem są off-pistowe (freeride) trasy na zboczu Back Corries.

Zaczynają się na szczycie Ben Nevis pionowym startem ze zbocza, wyglądającym jak wielka, załamująca się morska fala (tego w Aplach nie sposób doświadczyć). Mamy tam do wyboru kilka prawdziwie „czarnych tras” – z doliny, do której szczęśliwie dotrzemy, wywiezie nas kolej krzesełkowa. Wrócimy na dół, a tam wyciągi, z drugiej strony zbocza, wyciągną nas na górę Ben Nevis.

Prawdziwym rarytasem są off-pistowe (freeride) trasy na zboczu Back Corries.

W samym Nevis Range nie ma noclegów, to tylko stacja narciarska. Można jednak znaleźć lokum w Torlundy, wiosce oddalonej o trzy kilometry (głównie kamienne chaty z kilkoma sypialniami z kominkiem, bardzo komfortowe), lub siedem kilometrów dalej w Fort William – niewielkim miasteczku, gdzie znajdziemy w miarę dobry hotel, oraz, co ważniejsze, kilka pubów serwujących prawdziwe scottish ale, guinessa. Ale nie tylko…

Jest kilka lotnisk, z których można dostać się do Fort William (najlepiej wypożyczyć samochód): Inverness, Glasgow i Edynburg. Oczywiście można starać się dotrzeć tam z Londynu, pociągiem sypialnym, ale stracimy kilka cennych godzin.

Na jedno trzeba uważać: pogodę. Wyspiarski klimat ma to siebie, że nigdy nie pozwala przewidzieć aury, a co za tym idzie – zaplanować wyjazdu z wyprzedzeniem. Dlatego Nevis Range to oferta dla tych, którzy chcą pojechać na odważne narty, mogą się zdecydować na wylot w ciągu 48 godzin, śledząc prognozy. Ale jak już sypnie tam śniegiem to… ale!