Ten samochód ma sylwetkę coupè – elegancką i ponadczasową, jest wygodny jak na topowe sedany przystało, a w dodatku ze swoim wielkim bagażnikiem jest funkcjonalny niemal jak kombi.
Najpierw Niemcy z Audi pokazali A5, model z nadwoziem coupè. Potem był kabriolet, a na koniec odmiana niby-kombi A5 Sportback (w wersji zwyczajnej lub – właśnie debiutującej na świecie – oznaczonej literą S, a więc sportowej). Czy od razu nie można było zbudować wszystkich tych odmian – „piątki” są przecież do siebie podobne i mają wiele wspólnych podzespołów? W teorii oczywiście można, ale przed premierą pierwszego A5 nikt specjalnie nie chciał ryzykować.
Obawy okazały się jednak płonne i całkiem niepotrzebne – eleganckie coupè z Ingolstadt (tam znajduje się centrum świata Audi) znalazło całą – nomen omen – rzeszę „wyznawców”. Najpierw tych, którzy chcieli się wyróżnić (kabrio i coupè to w gruncie rzeczy pojazdy zbytkowne). Później dołączyli do nich wymagający kierowcy z rodzinami oraz… jasno zdefiniowanym pojęciem piękna i przestrzeni: „Mój samochód musi być szczególny, elegancki, i z miejscem na walizki, bo to jest przecież moje auto do pracy. Aha, bez drugiej pary drzwi z tyłu nie wyjadę z salonu, bo czasem wożę gości i fotelik dla dzieciaka!” Trzeba obiektywnie przyznać – Niemcy potrafili wszystkim dogodzić.
Nie jestem całkiem zwyczajny
Taką nalepkę powinno się przyklejać na każdym „Sportbacku”, który zjeżdża z linii produkcyjnych Audi. Bo te samochody są szczególne. Począwszy od zawieszenia, przez napęd na wszystkie koła i 7-stopniowe skrzynie automatyczne, po silniki „dla królów przestrzeni”. Spokojniej i bez egzaltacji? Te jednostki są i wystarczająco mocne (od 160 do 333 koni; prędkość maksymalna tych najmocniejszych do 250 km/h), i nowoczesne (silniki benzynowe mają bezpośredni wtrysk paliwa i doładowanie), i świetnie wyposażone (tak jak coupè – z systemem audio Bang&Olufsen, na liście opcji są sportowe dyferencjały i np. fotele z „kontrolą klimatyczną” – na życzenie chłodzone lub podgrzewane).
Coupè użytkowe
Jeśli porównać „a piątkę w sportbeku” (tak powie statystyczny, polski miłośnik Audi) do sedana A4 to okaże się, że A5 ma prześwit mniejszy o 3,6 cm. Niedużo, ale wystarczy, żeby Audi z daleka wyglądało na bardziej „spłaszczone” i optycznie baaardzo długie. Ma wyglądać jak coupè? I wygląda! Wystarczyło pozbyć się ramek dookoła szyb w drzwiach i zmniejszyć powierzchnię szyb – gdyby nie słupek między drzwiami, to w pierwszym momencie naprawdę łatwo byłoby pomylić „Sportbacka” z odmianą dwudrzwiową. Walory użytkowe? Pięć miejsc siedzących plus 480 litrów bagażnika oraz… piąte drzwi – może to dla niektórych zaskoczenie, ale A5 Sportback to nie sedan, a znacznie bardziej funkcjonalny liftback.
Ten samochód jak wygląda, tak jeździ – jest wspaniały. Każdy chciałby go mieć, ale to Audi – samochód nie dla każdego. Dlaczego? Cóż, za technologię trzeba płacić, niestety dość dużo – podstawowa wersja kosztuje od 140 tysięcy wzwyż. Szkoda, a może… dobrze? Przynajmniej jest o czym marzyć.
Rafał Jemielita
Autor jest dziennikarzem miesięcznika Playboy, współprowadzi program Automaniak w TVN Turbo