Według związkowców, do strajku przystąpiło 90 procent naziemnych pracowników lotniska Okęcie. Nie ma jednak paraliżu – samoloty są odprawiane normalnie, nie ma na razie żadnych opóźnień.
Związki zawodowe, które organizują strajk, argumentują akcję tym, że obsługa naziemna na lotnisku im. Fryderyka Chopina jest zbyt obciążona pracą, co może mieć wpływ na jakość i przygotowanie maszyn do bezpiecznych lotów. Związkowcy z OPZZ domagają się zatrudnienia dodatkowego personelu oraz podwyżek płac – 2 tysiące złotych netto dla każdego pracownika. Szefowie LOT AMS poinformowali już, że nie są w stanie spełnić płacowych żądań związkowców.
Protestować będą głównie pracownicy spółki LOT AMS, czyli firmy, która zatrudnia mechaników i cały personel odpowiedzialny za przeglądy techniczne samolotów oraz naprawę usterek. Związkowcy argumentują, że w tej chwili bezpośrednio zajmuje się tym ok. 400 pracowników, a potrzebne jest niemal drugie tyle. Związek Zawodowy Naziemnego Personelu Lotniczego poinformował, że akcja protestacyjna będzie polegać m.in. na tym, że mechanicy nie będą dokonywać niezbędnych wpisów w dziennikach pokładowych. Te z kolei umożliwiają samolotom startowanie z lotniska. Zdaniem związkowców, samoloty powracające do bazy na Okęcie zostaną przyjęte i zabezpieczone aż do momentu zakończenia rozmów z dyrekcją PLL LOT. Związkowcy skarżyli się w niedzielę, że mimo, iż informowali zarząd LOT-u o planowanej akcji strajkowej i byli gotowi do rozmów, nikt się do nich nie zgłosił. Protest ma trwać do odwołania.
Czy pasażerowie mają się czego obawiać? LOT twierdzi, że nie. Jego rzecznik Leszek Chorzewski powiedział, że Okęcie jest przygotowane na taka akcję strajkową, bo serwisowaniem samolotów zajmuje się nie tylko firma LOT AMS. Wszyscy pasażerowie z kupionymi biletami zostaną obsłużeni, drobne trudności mogą polegać na tym, że pasażerowie nie będą korzystać z rękawów przy wsiadaniu do samolotów, a zostaną podwiezieni do samolotów autobusami.