Marzenia się spełniają, Dreamliner na Okęciu

, Data publikacji:

Oczekiwanie trwało bardzo długo. Malkontenci twierdzili już, że nic z tego nie będzie i polski przewoźnik straci nie tylko nowoczesny samolot ale, co gorsza, swoją pozycję na rynku.

Jest nadzieja, że wszystko ułoży się dobrze. Boeing 787-8 Dreamliner przyleciał do Warszawy, by pokazać, jak wygląda maszyna, która za kilka miesięcy zasili szeregi Polskich Linii Lotniczych LOT. Na dokładkę w nowym anturażu.

To czerwcowe przedpołudnie było pełne emocji. Na płycie przed hangarem zebrało się mnóstwo ludzi, notabli i dziennikarzy. Przylot Dreamlinera stał się tematem numer jeden w radiowych i telewizyjnych serwisach, a wszystko transmitowano na żywo.

 

Zulu Alfa 001

Dokładnie 11 minut po godzinie 10:00 samolot pojawił się nad lotniskiem. Wcześniej dostał zgodę na niski przelot, więc ze schowanym podwoziem sunął majestatyczne nad pasem startowym. Pierwsze wrażenie, gdy widziało się go na niebie było jedno. Piękna maszyna. I drugie: jak cicho. Faktycznie, dwa kolosalne silniki Rolls Royce’a napędzające samolot nie powodowały, typowego w takich warunkach hałasu. Kiedy błękitny Dreamliner usiadł na pasie, powitany został salutem wodnym i po kilku minutach doholowano go przed hangar, gdzie czekały setki ciekawych wszystkiego osób. Wówczas można było obejrzeć go dokładnie. Łącznie z pokładem, jednak był to ZA001, czyli pierwszy z wybudowanych modeli i, jak pozostałe próbne egzemplarze, wnętrze przypominało bardziej laboratorium badawcze, z monitorami i tajemną aparaturą pomiarową, niż pokład samolotu pasażerskiego.

Na Okęcie sprowadził maszynę, wprost z paryskich targów lotniczych, kapitan Mike Carriker, człowiek, który o tych maszynach wie wszystko, wylatał już bowiem na 787 setki godzin i testuje go nadal, by jak najszybciej zebrać niezbędne certyfikaty i uprawnienia, tak, by termin dostawy dla LOT, określony tym razem na przełom kwietnia i maja 2012, więcej nie był przekładany.

 

Trzy klasy żurawia

Taką nadzieję miał i prezes naszego przewoźnika, Marcin Piróg, który stwierdził: – Jesteśmy dumni, że będziemy pierwszym europejskim przewoźnikiem, który swoim pasażerom zaoferuje zupełnie nową jakość i komfort podróży.

Zatem do jakości polskiej wersji samolotu przejdźmy. Po raz pierwszy w historii PLL LOT będziemy mieli w samolocie trzy klasy, kolorystycznie utrzymane w „lotowskich” odcieniach niebieskiego. Osiemnaście foteli w przedniej części kabiny zajmie klasa biznesowa. Fotele rozkładać się będą w zupełnie płaskie łóżko, a serwis, menu i udogodnienia (których do końca zdradzać jeszcze nie wolno) sprawią, że Business w PLL LOT ma być konkurencją dla klasy First, czyli tej uznawanej za najwyższą, u wielu innych przewoźników. To bardzo ambitne plany. Zupełnie nowym rozwiązaniem, jakiego nie mieliśmy, a jakie zdobywa u klientów innych linii lotniczych coraz większe powodzenie, jest klasa Premium Economy. To dość świeży pomysł, wdrażany obecnie w kilkunastu liniach i stanowiący pośrednią jakość pomiędzy zbyt kosztownym dla wielu podróżnych biznesem a klasą ekonomiczną. Zapewnia przy tym oczywiście większy komfort podróży. Takich foteli w Dreamlinerze będzie 21. Pozostałe 213 miejsc, bowiem „polska” wersja mieścić będzie w sumie 251 pasażerów, to siedzenia klasy ekonomicznej. Każdy z podróżujących będzie miał własny ekran pokładowego systemu rozrywki.

Jednocześnie zaprezentowano nowe malowanie samolotów PLL LOT. Nie przeprowadzono przy tym rewolucji, jedynie nieźle przemyślaną renowację dotychczasowego pomysłu. Zmiany dotyczą przede wszystkim ogona (będzie granatowy z symbolem żurawia i biało-czerwonym pasem na dole) oraz rezygnacji z pasa granatu biegnącego wzdłuż okien samolotu. Powstała nowa jakość, czerpiąca z dotychczasowej tradycji ale sięgająca jednak po nowoczesne rozwiązania designerskie. Zresztą, na publikowanych u nas fotografiach i na okładce magazynu, możecie sami wyrobić sobie o tym zdanie. Nam się podoba.

 

Cuda z kompozytu

Opóźnienie, sięgające już niemal czterech lat, kosztowało polskiego przewoźnika sporo nerwów. Czy to czekanie się opłaciło? Raczej tak, bowiem odszkodowanie, jakie Boeing wypłacił PLL LOT, co oczywiście piszemy nieoficjalnie, sięgnęło niemal kosztów jednego samoloty. Biorąc pod uwagę, że zamówiliśmy osiem tych maszyn, rachunek wydaje się prosty.

Większość opóźnień to efekt przeciągających się prac nad zupełnie nowymi w lotnictwie cywilnym rozwiązaniami. B787 będzie pierwszym samolotem, wykonanym w tak dużym stopniu z kompozytów. Włókna węglowe użyte w procesie produkcji zapewniają zdecydowanie większą wytrzymałość i lekkość konstrukcji. Wymuszają jednak procesy, jakich do tej pory w samolotach pasażerskich nie testowano. Wynikająca z nowoczesnych rozwiązań (dla przykładu skrzydło samolotu stanowi jeden, kompletny element, zresztą właśnie chociażby z jego mocowaniem głowiono się znacznie dłużej, niż planowano) oszczędność paliwa ma być kluczową wartością dla przewoźników, którzy zamówili już ponad 800 egzemplarzy wszystkich modeli z rodziny 787. Pasażerowie z kolei mają podróżować w zdecydowanie lepszych, bardziej komfortowych warunkach, chociażby dzięki innemu ciśnieniu panującemu na pokładzie i blisko dwukrotnie większym oknom z możliwością elektronicznego zaciemniania.

Niebotyczny wzrost zasięgu tej ultranowoczesnej maszyny daje przewoźnikom zupełnie nowe możliwości. Polskie Linie Lotnicze LOT widzą je także i, jak powiedział nam prezes Marcin Piróg, pierwszy atak skierowany będzie na Azję. Możemy liczyć, i to wkrótce po wejściu Dreamlinera w skład floty linii, że otwarte zostaną połączenia z Tokio i Pekinem (ponownie). Potem być może pojawią się nowe kierunki w Ameryce Północnej. To wszystko przed nami. Wypada zatem cierpliwie poczekać te kilka miesięcy.

 

Podstawowe parametry Boeinga 787-8 Dreamliner

długość      56,7 M

wysokość  16,9 M

rozpiętość skrzydeł       60 m

powierzchnia skrzydeł   325 m2

załoga    2 pilotów

liczba miejsc 210 – 250

szerokość kabiny 5,49 m

pułap lotu 13100 m

zasięg 4 650 – 15 750 km

prędkość maks. 1050 km/h

 

Pojawienie się na Okęciu 787, uznawanego za najnowocześniejszy samolot na świecie, wzbudziło sensację. Jego wnętrze nadal przypomina bardziej latające laboratorium