Droga koszerność
Wino w kulturze żydowskiej ma wyraźnie większe znaczenie niż w chrześcijaństwie i obowiązuje je restrykcyjne prawo i procedury, by mogło zostać uznane za koszerne, a przez wzgląd na to, że większość izraelskiego wina sprzedaje się na miejscu, to mało który producent pozwala sobie na rezygnację z religijnie ortodoksyjnej części konsumentów.
Pisząc w ogromnym skrócie żeby wino mogło być koszerne, żaden goj nie może mieć nawet przelotnego kontaktu z sokiem winogronowym ani samym winem od momentu, kiedy winogrona przyjeżdżają z winnicy aż do butelkowania. Oznacza to, że w winiarni mogą pracować tylko ortodoksyjni Żydzi to pod superwizją rabina i wszyscy otrzymują za to wynagrodzenie znacznie wyższe niż ktokolwiek inny.
Często bywa tak, że sam producent nie jest ortodoksem i nie może nawet dotknąć beczki, co w każdym innym kraju jest uważane za kompletną abstrakcję, dlatego też wielu małych wytwórców rezygnuje z koszerności chcąc, za cenę uszczuplenia rzeszy swoich odbiorców, mieć pełen wpływ na ekspresję i charakter wina, które wychodzi spod ich rąk.
Cały ten proceder znacznie podnosi koszt wyprodukowania wina, szczególnie tym mniejszym i w związku z tym wydatnie podnosi jego cenę. I jeśli nałożyć na to fakt, że tereny winnic prawie nigdy nie są własnością producenta tylko Państwa, od którego się dzierżawi to powstaje nam wino w przyzwoitej jakości i zupełnie nieprzyzwoitej cenie.
Dlatego o ile na gruncie prostych win codziennych Izrael nigdy nie będzie konkurencją dla reszty Świata o tyle na poziomie win garażowych perspektywy są bardzo optymistyczne, wystarczy przysiąść na kamieniu i poczekać aż dynamicznie wzrastająca jakość wina dogoni jego wygórowaną cenę.