Podróże służbowe mają swoje dobre strony: możemy odwiedzić nowe miejsca i poznać ciekawych ludzi. Jednakże, gdy latamy bardzo często, prawdopodobnie nie jest nam łatwo utrzymać właściwą formę i sylwetkę.
Jeśli nie należymy do osób bardzo dbających o zdrowie, to na pewno doświadczamy przynajmniej tego dziwnego poczucia winy po spożyciu kolejnego ciężkiego posiłku, lub też na widok kolegów przebywających nałogowo w hotelowej siłowni.
Niezależnie od tego, pod którą grupę podpadamy: entuzjastów sportu, mało wytrwałych zapaleńców, czy też tych na wskroś leniwych – spędzanie masy czasu w samolotach, hotelach, częste przekraczanie stref czasowych i niezdrowe nawyki żywieniowe, stanowią poważną przeszkodę w osiągnięciu i utrzymaniu dobrej formy.
Kwestia braku ruchu stała się narodowym problemem Brytyjczyków – w 2010 roku organizacja British Heart Foundation walcząca z chorobami serca, doniosła, że nieomal 1/4 dorosłych Brytyjczyków cierpi na otyłość. Ryzyko otyłości jest szczególnie wysokie w przypadku podróżujących biznesmenów. Według badań czasopisma Journal of Occupational and Environmental Medicine, osoby często podróżujące mają nie tylko wyższy współczynnik otyłości, ale również czują się mniej zdrowo.
Sposobem na utrzymanie dobrej formy jest wyznaczanie sobie kolejnych, drobnych zadań
Badania z 2008 roku przeprowadzone przez dr Richarda Godfreya z Uniwersytetu Brunel, sugerują, że relatywnie dobrą kondycję można utrzymywać przez około dwa tygodnie, ale w praktyce wielu z nas odczuwa spadek formy znacznie szybciej. –Zmiany są już widoczne po tygodniu- przekonuje David Foo, analityk finansowy, który często podróżuje między Wielką Brytanią i Singapurem.
Nawet po tak krótkim czasie zauważam przyrost tkanki tłuszczowej na brzuchu.