Jedyną trudnością z jakim zmagają się dziś głównie przewoźnicy korzystający z piątej wolności to rozpoznawalność, bo ilu Katalończyków pomyśli o tym, by wejść na stronę singaporeair.com, aby sprawdzić loty do Brazylii? Analogicznie rzecz biorąc, ilu Singapurczyków będzie wiedziało, aby odwiedzić stronę lufthansa.com aby sprawdzić wieczorny lot do Dżakarty? Na szczęście Internet, a także pojawieniem się umów o współdzieleniu połączeń (codesharing) i lepiej wyszkolonych agentów, przyczynia się do większej rozpoznawalności tych linii.
Potwierdza to rzecznik linii Emirates: -Wspieramy usługi korzystające z piątej wolności za pomocą reklam i marketingu bezpośredniego. Jest to bardzo udana kombinacja, a czynnikiem wspierającym nasze działania jest coraz szerszy zasób informacji dostępnych na nasz temat w Internecie.
Czy są jednak jakieś wady piątej wolności? W zamian za uzyskanie lepszej ceny lub obsługi, podróżni muszą dostosować się do rozkładu danej linii lotniczej, co w niektórych przypadkach, może być niewygodne. Dla przykładu, lot linii Air New Zealand z Hongkongu do Londynu wylatuje o zabójczo wczesnej godzinie, a połączenie z Barcelony do Sao Paulo jest realizowane przez Singapore Airlines jedynie trzy razy w tygodniu.
Pogoda może być również zniechęcającym czynnikiem. Może zdarzyć się tak, że spokojnie czekając w singapurskim hotelu na nasz wieczorny lot linią British Airways do Sydney, nie będziemy mieć pojęcia, że pogoda opóźniła wyloty z Heathrow, całkowicie niszcząc nam plany. Koniec końców, przewoźnicy korzystający z piątej wolności dają pasażerom wybór, a to nigdy nie jest złą rzeczą.